W wywiadzie dla „Die Zeit”, ekonomista zajmujący się rynkiem pracy wyjaśnia, że 2/3 imigrantów to analfabeci, tyle samo nie ma żadnego zawodu i że w Niemczech nie ma nikogo kto będzie chciał ich zatrudnić.
Największy niemiecki tygodnik „Die Zeit”, z czytelnictwem na poziomie 2 milionów osób, opublikował rozmowę z niemieckim ekonomistą Ludgerem Wößmannem, badającym rynek pracy i zajmującym się kwalifikacjami pracowników. Obraz imigrantów jaki kreśli jest niezaskakujący: nie potrafią czytać i pisać, nie chodzili do żadnych szkół, nie potrafią rozwiązać prostych zadań matematycznych i nie mają żadnego zawodu – nie wspominając już o znajomości języka niemieckiego. Jeżeli dodamy do tego zakorzenioną w kulturze niechęć do pracy i bliskowschodnią niesolidność to otrzymamy obraz ludzi, którzy nie zintegrują się nigdy w Niemczech, zamiast tego tworząc utrzymywane przez państwo getta.
Wößmann twierdzi, że wyniki badań wykształcenia Syryjczyków „są wstrząsające” – 65% osób nie potrafi czytać i pisać, lub ma tylko najbardziej podstawowe umiejętności i zgodnie z międzynarodowymi kryteriami edukacji muszą być uznawani za funkcjonalnych analfabetów i nie należy prowadzić dla nich normalnych szkoleń. I to się nie zmieni, ponieważ jak twierdzi, średnio dziecko syryjskie jest opóźnione o 5 lat szkolnych w rozwoju wobec dziecka niemieckiego. Jak twierdzi, niestety, dzieci imigrantów które już tu są od kilku lat rzucają szybko szkoły i przestają do nich chodzić – dlatego nie ma szans na poprawienie kwalifikacji. A jeszcze gorzej jest z imigrantami z górzystych wiosek Afganistanu i z Pakistanu. Internetowe doradztwo i wsparcie im nie pomoże.
Ekonomista wysuwa również tezę, że trzeba być realistycznym i jedynym sensownym rozwiązaniem jest ograniczenie nauki teorii w szkołach, której i tak nie chcą się uczyć i przygotowanie ich najwyżej do prostych zawodów, takich jak pielęgniarze w domach opieki – ale biorąc pod uwagę ich niechęć do pracy i tak nic z tego nie będzie mogło wyjść. Dotychczasowy system edukacji imigrantów uważa za źle działający i jeżeli się go nie poprawi, to będzie tylko gorzej.
W wywiadzie wspomina również o Polakach i innych imigrantach z Europy, którzy do tej pory znakomicie wypełniali niemiecki rynek pracy, będąc bardzo wykształconą grupą pracowników. Ale to nie dotyczy imigrantów muzułmańskich. Jak twierdzi, opinia rządu Niemiec, że ci ludzie zapełnią rynek pracy i się w nim zintegrują jest nierealistyczna.
Nie da się już, tak jak wcześniej, udawać, że nie ma problemu z integracją imigrantów i ich bezrobociem. Wczoraj, Bawaria zarejestrowała milionowego imigranta który przybył w tym roku i niemieccy politycy nie robią nic, aby zatrzymać falę muzułmanów z Bliskiego Wschodu, więc będzie ich jeszcze więcej. Nie da się ich już pochować po różnych małych miasteczkach, bo jest ich za dużo i nie pracując będą pasożytować na niemieckim systemie opieki społecznej i wkurwiać tym rodowitych Niemców. W miastach będą tworzyły się kolejne getta i enklawy muzułmańskie i afrykańskie, pełne znudzonych i zblazowanych imigrantów, którzy nie pracując i nie chodząc do szkół z nudów będą łączyli się w gangi, popełniali przestępstwa i dewastowali dawny ład, z którego kiedyś Niemcy były znane.
Cóż wygląda na to, że za 20-30 lat Polska i inne kraje islamofobiczne staną się bogatsze od krajów zachodnich bo tamte zwyczajnie zbankrutują utrzymując tych nierobów.
Pewnie też się odwróci kierunek imigracji bo pewnie rdzenni mieszkańcy nie ogarnięci gorączką politycznej poprawności będą spierniczać ze swoich krajów gdzie muzułmanie namnożą się jak króliki i będą mogli legalnie przejąć władzę i im szariat wprowadzić.
Dobrze, że u nas jest takie prawo, że dzieci imigrantów nie dostaną obywatelstwa tylko dla tego, że dzieciak urodził się na naszym terytorium.
Ciekawe kiedy państwa zachodu dojdą do wniosku, że taniej wyjdzie zbrojnie zaprowadzić spokój w Syrii (czyli wyślać siły okupacyjne a nie tylko samoloty) niż utrzymywać tech pseudo uchodźców u siebie.